- USA planuje budowę dwóch ogromnych farm mlecznych o łącznej obsadzie 40 000 krów.
- Kanada ostrzega przed ryzykiem zanieczyszczenia jeziora Winnipeg i wspólnych rzek.
- Sprawą zajmuje się Międzynarodowa Komisja Wspólna.
- Ekspansja amerykańskiego mleczarstwa może wpłynąć na światowy handel nabiałem.
Spór o megafarmy
Na granicy Stanów Zjednoczonych i Kanady rośnie napięcie wokół budowy dwóch potężnych farm mlecznych, które mają pomieścić około 40 tysięcy krów. Kanadyjskie władze alarmują, że inwestycje powstaną w zlewni rzek wpływających do jeziora Winnipeg – akwenu już uznawanego za zagrożony z powodu narastającego zanieczyszczenia wód. Problem nie dotyczy pojedynczego zbiornika, lecz całego kanadyjskiego systemu wodnego, który od lat mierzy się z nadmiarem substancji pogarszających stan wód lądowych. Każda inwestycja może pogłębić ten kryzys, a zwłaszcza tak duża jak wspomniana.
Spór zyskał międzynarodowy rozgłos, a władze obu krajów przygotowują się do rozmów nad możliwymi konsekwencjami transgranicznymi. Najwięcej emocji wzbudza kwestia infrastruktury. Odpady z hodowli mają być składowane w otwartych lagunach o powierzchni odpowiadającej 52 boiskom piłkarskim bez żadnego systemu komunalnego oczyszczania. Zwiększy to znacznie intensywność przenikania zanieczyszczeń do wód gruntowych. A nadmieńmy, że w grę wchodzą nie tylko składniki odżywcze, ale również antybiotyki, hormony, bakterie czy metale ciężkie.
Efekt domina
Konflikt, który rozpoczął się od lokalnej inwestycji, szybko urósł do rangi tematu o międzynarodowym znaczeniu. W sprawę zaangażowała się nawet Międzynarodowa Komisja Wspólna (IJC). Rozbudowa amerykańskiego sektora mleczarskiego może w krótkim czasie zwiększyć eksport nabiału i zachwiać równowagę na globalnym rynku. Kanada, której system zarządzania podażą chroni lokalnych producentów, obawia się napływu tańszego surowca z południa. Prawdopodobnie nastąpi również obniżka ceny proszków mlecznych i białek na rynkach azjatyckich oraz południowoamerykańskich.
W tle pozostaje pytanie o koszty środowiskowe, które mogą w dłuższej perspektywie zaważyć na konkurencyjności amerykańskiego sektora. Jeśli nowe regulacje ograniczą możliwości produkcyjne lub zwiększą koszty zarządzania odpadami, część kontraktów może zostać przeniesiona do regionów o łagodniejszych przepisach. W takim scenariuszu na znaczeniu zyska Oceania, gdzie hodowla jest tańsza, a wymogi środowiskowe mniej restrykcyjne. Spór między Waszyngtonem a Ottawą staje się więc nie tylko kwestią ekologii, lecz także czynnikiem, który realnie może przetasować układ sił w globalnym handlu nabiałem.